Posyłanie pod przymusem sześciolatków do szkół, jest tylko pierwszym, małym krokiem w kierunku zabierania rodzicom dzieci już CZTEROLETNICH. Świadczy o tym ostatni raport „Polska 2030. Wyzwania rozwojowe” wydany przez rząd.
Ów rozwój (dawniej „postęp”) osiągniemy według autorów przez „przyspieszenie wchodzenia młodych ludzi na rynek pracy dzięki rozpoczynaniu edukacji w wieku 4 lat”.
Czyż nie jest to czystej krwi barbarzyństwo? Idiotyzm polega na tym, że statystyczna polska szkoła przez całą podstawówkę, gimnazjum i liceum (12 lat) jest w stanie nauczyć dziecko tyle, co dobra, prywatna szkoła w czasie niespełna dwukrotnie krótszym. Student nie znający daty wybuchu pierwszej wojny światowej to dzisiaj częste zjawisko… Cóż więc da obniżanie wieku szkolnego, skoro jakość edukacji nie tylko nie poprawia się, ale nieustannie się pogarsza?
Oczywiście nic. Tego typu barbarzyńskie (tak, powtórzę to słowo) metody wynikają z dwóch rzeczy. Po pierwsze, ze ślepego naśladownictwa metod stosowanych na zachodzie (Polska papugą narodów). Jeśli coś wymyśli się w Anglii, czy we Francji (tu szczególnie) to zaraz nasi zawodowi, przymusowi edukatorzy chcą to implementować u nas. Robią to z powagą znawców tematu, niosąc kaganiec oświaty do ciemnego ludu.
Druga kwestia to próba (świadoma bądź nie) zniszczenia instytucji rodziny i przeniesienia jej praw i obowiązków na państwo. Jak wiadomo, każdy socjalista nienawidzi najbardziej trzech rzeczy: kapitalizmu, Kościoła i rodziny – a te trzy elementy są ze sobą integralnie związane. Osłabiając jeden, osłabiamy jednocześnie pozostałe.
Ustroiwszy się więc w „liberalne” piórka, znany socjalista Michał Boni działa konsekwentnie. Metodą małych kroczków on, i jego koledzy z europejskiej Międzynarodówki Socjalistycznej, próbują zniszczyć fundamenty zachodniej cywilizacji. I znikąd nie widać ratunku przed tym postępem…
P.S. Podobno w Korei Północnej dzieci zabiera się matkom już kilka tygodni po urodzeniu, aby nie przeszkadzały w „edukacji” nowego, socjalistycznego człowieka. Państwo wychowuje i naucza. Ciekawe czy kiedyś będzie też rodzić SWOJE dzieci, tak jak to miało miejsce w „Nowym, wspaniałym świecie” Huxleya…